Maryjny i eklezjalny wymiar powołania kobiety według św. Edyty Stein

Powołanie kobiety jest niewątpliwie tajemnicą, rozgrywającą się miedzy Bogiem a osobą powołaną. Bóg w swym miłosierdziu objawił jednak, jak utwierdzić się w misji zleconej kobiecie na tej ziemi. Dał wskazówki, jak to powołanie pielęgnować i jak dobrze wypełnić. Wzorem kobiecości pozostaje zawsze postawa Maryi. Ona też sprawia, że powołanie kobiety realizuje się w Kościele, szczególnie w życiu modlitwy i pobożności liturgicznej.

4.1. Maryja wzorem kobiecości

Edyta Stein wskazuje na istotny wymiar jej osobistego spotkania z Maryją, Matką Jezusa, które autentycznie przemieniło jej wnętrze. Edyta Stein od Maryi uczyła się jak budować świadomość i rozpoznawać wymiary ludzkiego ducha, aby mógł on się napełnić Bożym Duchem. Nieprzypadkowo więc maryjność spina poszczególne etapy rozwoju osobowości w biografii Świętej. Trudno byłoby to pominąć, mówiąc o kształtowaniu wymiarów kobiecości. Edyta Stein wzór do naśladowania dla kobiety odnalazła w Maryi, Matce Jezusa. „W fundamentalnym punkcie historii ludzkiej, a jeszcze bardziej u węgła dziejów kobiety stoi niewiasta, w której macierzyństwo jest uwielbione, a jednocześnie – jako macierzyństwo według ciała – przekracza naturę i jest uduchowione”. Dla Edyty Stein wymowny symbol stanowi „wybór kobiety na matkę Syna Bożego i Matkę Kościoła”. Święta pisała: „szukając wzoru czysto i właściwie rozwiniętych predyspozycji kobiecych – małżonki i matki, jaką jest kobieta ze swej natury – popatrzmy na Niepokalaną”. Oczyma wiary Edyta Stein widzi w Niej nie tylko osobę świętą, ale Kogoś o ludzkiej twarzy.

Każda kobieta – Edyta Stein wierzy w to głęboko – odnajdzie się w postawie Maryi. „Chrystus, przez wybranie dziewiczej Matki ukazał nie tylko Boże upodobanie i zbawczą moc dobrowolnego i Bogu poświęconego dziewictwa, lecz zapowiedział bardzo wyraźnie, że także innych powoła do dziewiczego życia dla Królestwa Bożego”. Edyta Stein zaznacza, że „każda kobieta nosi w sobie coś z dziedzictwa Ewy i musi znaleźć drogę od Ewy do Maryi. W każdej tkwi coś ze sprzeciwu, co nie chce się ugiąć przed żadną władzą, w każdej drzemie coś z pożądania zakazanego owocu. Sprzeciw i pożądanie hamuje w kobiecie to, co rozpoznaliśmy jako jej czyste działanie kobiece”.

Godne do naśladowania u Maryi jest Jej zwycięstwo w walce z wężem, symbolem zła i grzechu, którego kobieta może doświadczyć na płaszczyźnie duchowej. Poprzez ten fakt, Maryja – „Królowa wszystkich kobiet w imię całej ludzkości, tłumaczy ową szczególną wrażliwość kobiecej natury na dobro moralne i wstręt do tego, co niskie i pospolite, będącą jednocześnie jej obroną przed pokusą zatonięcia w zmysłowym i płytkim życiu”. We wszystkich kobietach, jak pisze Edyta Stein, tkwi jakiś zalążek rozwoju, który wymaga jednak szczególnej pieczy i pielęgnacji. Jest to ważne, by nie został on zagłuszony bujnie wzrastającym zielskiem. By nie zatracić tego delikatnego „kiełka”, sama Edyty Stein, już od momentu przyjęcia przez nią chrztu, czuła się szczególnie pociągnięta przez Maryję. Konwertytka jakby się w Niej przegląda. „Każda kobieta mogłaby być Jej odbiciem: – oblubienicą Chrystusa [sponsa Christi], apostołką Serca Bożego – wypełniałaby swe powołanie kobiece niezależnie od swych warunków życiowych i swej zewnętrznej działalności”. Edyta Stein, upodabniając swe wnętrze do Maryi, została również „przemieniona”, co promieniowało na zewnątrz. Sama w żartobliwych słowach opisywała wrażenie, jakie jej zachowanie robiło na przypadkowo spotkanych osobach: „Kolega kuzyna mawiał, że mam mianowicie głowę Chrystusa i oczy Madonny”.

W uzupełnieniu rozważań na temat macierzyństwa, warto podkreślić nieco inny jego aspekt. Edyta Stein zaznacza, że „macierzyństwo Maryi jest wzorem wszelkiego macierzyństwa; tak jak Ona, każda ludzka matka powinna być matką z całej duszy, aby całe swe duchowe bogactwo przelać w duszę swego dziecka”. Trzeba pamiętać, że żadne dziecko, czy to fizyczne czy duchowe, nie może być własnością matki. Dziecko jest niejako darmo otrzymanym darem. Kobieta, tak jak Maryja, nie powinna uważać dziecka za swoją własność. Edyta Stein jest świadoma, że oddanie dzieci, ze względu na szczególną więź z nimi, jest w pewnym sensie „umieraniem z miłości”. Ale „kto chce być Barankowi poślubiony, musi dać się wraz z Nim przybić do Krzyża. Wszyscy oznaczeni krwią Baranka […], jesteśmy do tego powołani, lecz nie wszyscy rozumiemy Jego wezwanie. Iść za Chrystusem to coraz wierniej Go naśladować, to wezwanie brzmi przenikliwie w duszy i żąda jednoznacznej odpowiedzi”. Wyrzeczenie Maryi było całkowite, gdyż swe dziecko „otrzymała […] z rąk Bożych i w Boże ręce oddała, ofiarując Syna w świątyni, towarzysząc Mu na śmierć krzyżową”. Kobieta uczy się tutaj od Maryi, jak być „przezroczystą”, by innym sobą nie przysłaniać Boga. „Dominantą postępowania jest tu ofiarne oddanie siebie i ciche usuwanie się w cień, gdy się nie jest potrzebnym. Postawa taka tkwi korzeniami w małżeństwie i macierzyństwie pojętym jako powołanie pochodzące od Boga i podjęte ze względu na niego oraz pod jego kierownictwem realizowane”.

W opinii doktor Edyty Stein, kobieta powinna dołożyć wszelkich starań, by postępować naprzód w procesie odkrywania sensu swego pierwotnego powołania. Stwierdza ona, że w kobiecości, jako służebnej miłości odzwierciedla się wymiar boski. Dlatego na każdej drodze, jaką wybiera kobieta, wzorem służby powinna być Maryja. „Wszystko jedno, czy kobieta jest mężatką i przebywa w domu, czy zajmuje odpowiedzialne stanowisko w życiu publicznym, czy żyje za murami klasztoru: wszędzie musi być «służebnicą Pańską», jaką była Matka Boża w każdej swej sytuacji życiowej: w zaciszu świątyni, w Betlejem i Nazarecie, pośród Apostołów i pierwszej gminy chrześcijańskiej po śmierci Syna”.

Kobieta winna posiąść cechy potrzebne w pełnieniu swej misji na ziemi. Od Maryi może się uczyć, jak pogłębiać wiarę, być odważną, opanowaną, posłuszną, czy chociażby wytrwałą w postanowieniach. „Matka Boże ukazuje nam najpełniej duchową postawę właściwą naturalnemu powołaniu kobiety: [również] posłuszeństwo, zaufanie i udział w życiu męża”. To pierwotne zaufanie Bogu pozwoliło Maryi w pełni ufać swemu mężowi, Józefowi. Z rozważania tej relacji, każda kobieta winna brać przykład. Można stwierdzić, idąc za tokiem myśli Edyty Stein, że kobieta wzorując się na duchowości maryjnej, jest w swej naturze i „Królową, i Dziewicą i Matką”. „Na Jej obraz powinna spoglądać kobieta chcąca wypełnić swoje przeznaczenie”. Maryja „jako Matka Boża i Matka wszystkich Bożych dzieci, wyniesiona jest ponad ludzi na tron chwały, a z Nią uświęcone samo macierzyństwo; jako Dziewica odznacza się nieporównywalną pięknością i upodobaniem Bożym, a jednocześnie płodnością czystości dziewiczej; jako Królowa – zwycięską mocą miłości służebnej i nienaruszonej nieskalaności”.

Edyta Stein przyznaje, że tak jak Chrystus stanowi cel wszystkich zasad kształtowania człowieka, jako konkretnej osoby, tak Maryja jest wzorem kobiecości. Kobieta ma być tą, która będąc odbiciem Maryi, swą postawą głosi Chrystusa. „W osobie Maryi powołał Pan kobiety wszystkich czasów do najbardziej intymnego zjednoczenia z sobą i wybrał je na posłanki swej miłości […], przygotowujące drogi Jego panowania w sercach ludzkich”. Tylko pozostając w tej relacji, jaka istnieje miedzy Maryją i Jej Synem, kobieta może całkowicie wypełnić swoje powołanie. Edyta Stein pragnie zachęcić kobiety, stwierdzając z przekonaniem, że naśladowanie Maryi jest możliwe, poprzez oddanie całej swej egzystencji służbie Bożej. Zachęca, by kobieta odkryła jak żyć, by miała swój udział „w zbawieniu i współzbawianiu”. Dziewiczość Maryi może stać się wzorem kształtowania każdej kobiety. Edyta Stein zaznacza, że to dziewictwo „stawiane jest nam przed oczy nie tylko w samym Chrystusie, lecz w Chrystusie i Maryi, Jego Matce”. Oczywiście, kobieta – w rozumieniu Edyty Stein – nie jest w stanie w pełni urzeczywistnić ideału Maryi. „Żadna kobieta, oprócz Dziewicy, nie ucieleśnia kobiecej natury z jej pierwotnej czystości”.

Święta twierdzi również, że „czysty obraz kobiecej istoty jawi się nam w Niepokalanej, Dziewicy pełnej Ducha Świętego, świątyni, w której uczynił On mieszkanie i złożył pełnię łaski, wszystkie swe dary”. Interesujące są rozważania Edyty Stein na temat związku kobiecości i osoby Ducha Świętego. Tak to tłumaczy: „Duch Święty jest Bogiem i kiedy wychodzi z siebie, aby wejść w stworzenia, możemy jego twórczą i doskonałą płodność zauważyć w przeznaczeniu kobiety jako «matki żyjących». Duch Święty jako Pocieszyciel i Wspomożyciel, który leczy, co zranione, rozgrzewa skostniałe, obmywa skażone, jest Ojcem ubogim i Dawcą łask. W całej tej działalności przejawia kobiecą miłość i litość. On, który oczyszcza splamione, uelastycznia skostniałe, odzwierciedla się w kobiecej czystości i łagodności, która nie tylko sama chce być czystą i łagodną, lecz cechy te chce wdrażać otoczeniu”.

Dla tych z kobiet, którym tradycyjne zadania kobiece nie wystarczają lub wręcz zdają się ograniczać głos wewnętrznego powołania, pewną wskazówką może być to, że Maryja jakby antycypuje ich sytuację okazując swą mężną postawę, jako osoby wyjątkowej. Ona, jako „[…] niewiasta powołana do najwyższego macierzyństwa, nie chciała dla siebie małżeństwa i macierzyństwa przed zwiastowaniem Jej tego wybrania – wbrew całej tradycji swego narodu zdecydowała się na życie wolne od powiązań płci”. W czasach, w których żyła Maryja, odejście od tradycji ojców groziło nawet śmiercią. Dlatego Edyta Stein zauważa, że „[…] nie istnieje jeden bez różnicy cel dla wszystkich kobiet. Maryja jest tu najbardziej wyraźnym przykładem: obierając dziewictwo odeszła od typowych zadań kobiecych, obowiązujących Izraelitkę na mocy całej tradycji Jej narodu”. Tak heroiczny czyn, był możliwy tylko dzięki całkowitemu zaufaniu kobiety – Maryi, Bogu.

Rozważania Edyta Stein na temat kobiecości wyprzedzają epokę, a jednocześnie cechują się teologiczną głębią. „[…] W swoim spotkaniu z Chrystusem i z Objawieniem odnalazła teologiczny i antropologiczny fundament dla autentycznego chrześcijańskiego feminizmu. W dziele stwórczym i w Maryi odkrywa prototyp swojej doskonałej natury sprzed grzechu. [Każda kobieta] tam musi skierować […] swe spojrzenie, by mogła odkryć swój cel”. Odkrycie prawdy o istocie nadprzyrodzonego powołania kobiety na wzór Maryi doprowadza Edytę Stein do istotnych stwierdzeń dotyczących relacji kobiety do mężczyzny. W Maryi uwidacznia się bowiem także pierwotny zamiar stwórczy Boga. Powołanie kobiety pozostaje „na równi z powołaniem mężczyzny, polega [ono] przede wszystkim na byciu stworzoną na Boży obraz, współpracownicą w dziele stwórczym i panowaniu nad ziemią”.

Zachęcając kobietę, by idąc śladami Jezusa podchodziła do stołu eucharystycznego, skąd zaczerpnie sił, Edyta Stein zauważa, że tam zawsze będzie obecna Jego Matka. „Dla Edyty Stein Maryja jest doskonałym symbolem Kościoła, bo jest jego prawzorem i źródłem”.

4.2. Eklezjalny wymiar duchowości kobiety

„Ważną rolę odgrywa również kobieta na płaszczyźnie eklezjalnej. Edyta stwierdza, że przede wszystkim Chrystus potrzebuje kobiecych sił”. Są one niezbędne, by Chrystus mógł budować swój Kościół. „Jak Chrystus z nieba przyszedł na ziemię, podobnie Jego Oblubienica Kościół […] w niebie ma swój początek”. Dlatego „katolickie kobiety mają mocne oparcie w Kościele”. Edyta Stein żyjąc w czasie, w którym rola kobiet nie była zbytnio doceniana, zdecydowanie podkreśla znaczenie i wkład kobiety w budowanie wspólnoty Kościoła.

By zrozumieć eklezjalne powołanie kobiety, należy ustalić jej miejsce „w Kościele pojmowanym jako Corpus Christi Mysticum”. Usiłując to ująć, Edyta Stein sięga po biblijne obrazy na wyrażenie tajemnicy Kościoła. „Wszyscy objęci zbawieniem stają się tym samym dziećmi Kościoła, bez różnicy czy to mężczyzna, czy kobieta. Kościół bowiem nie jest jedynie wspólnotą wierzących, ale właśnie Mistycznym Ciałem Pana, czyli organizmem, w którym pojedyncze osoby przyjmują charakter członków i organów, dostrojone wzajemnie według natury i łaski na siebie i na cele całości; tak więc kobiecie, jako takiej, przysługuje w nim właśnie szczególna pozycja organu”. Kobieta według Edyty Stein „ostatecznie jest […] powołana do ucieleśnienia samej istoty Kościoła w najwyższym i najczystszym rozkwicie swojej własnej istoty do stania się jego symbolem”.

Ta uwaga doskonale wpisuje się w janową teologię Kościoła – Niewiasty, wyrażoną w Księdze Apokalipsy. Kobieta uobecnia Kościół jako oblubienicę Boga w chrześcijańskim małżeństwie, pielęgnując wspólnotę życia i miłości . Zachwycona tym ideałem powołania, patrząc na „oblubieńczy związek” Chrystusa i Kościoła, kobieta może kształtować również swoje życie. Edyta Stein, odwołuje się tu „do obrazu Kościoła – oblubienicy Kościoła – matki: «Każda dusza oczyszczona przez chrzest i podniesiona do stanu łaski, zostaje zrodzona przez Chrystusa i wydana na świat przez Kościół. Faktycznie to organizmy Kościoła kształtują nowe członki i wypełniają je boskim życiem, dlatego Kościół jest matką wszystkich odkupionych, ze względu na swoje ścisłe zjednoczenie z Chrystusem. Ale Kościół jest także oblubienicą Chrystusa, która stając obok Niego, współpracuje w Jego dziele, odkupieniu ludzkości»”. Każda Oblubienica winna się cechować płodną miłością. Kobieta „zakorzeniona” w Kościele, ma nie tylko fizycznie, ale też duchowo rodzić dzieci Kościoła. W ten sposób Edyta Stein wyraża nadprzyrodzone powołanie kobiety. „Będąc organem macierzyństwa Kościoła, kobieta jest powołana do eklezjalnego wychowania młodzieży, szczególnie dziewcząt”.

Edyta Stein występuje jakby w imieniu każdej kobiety w Kościele, wołając: „Kościół nas potrzebuje, tzn. potrzebuje nas Pan. Jednakże nie w tym znaczeniu, jakby bez nas nie dał sobie rady. On to udzielił nam łaski, że stałyśmy się członkami Jego Mistycznego Ciała i – jako takimi – chce się posłużyć”. Edyta Stein, rozważając eklezjalny wymiar powołania kobiety, nie unika delikatnego tematu szczególnie żywo i kontrowersyjnie dyskutowanego dzisiaj, jakim jest kapłaństwo kobiet. Święta jakby samą siebie pyta: „Czyż Pan uczynił kiedykolwiek różnicę między mężczyzną a kobietą? W tym tylko, że kapłaństwo przekazał Apostołom, a nie kobietom, które Mu służyły. [Dlatego właśnie sądzę, że wykluczenie kobiet od kapłaństwa nie jest uwarunkowane czasowo]. W swojej miłości wszakże nie uczynił Pan żadnej różnicy. Jego łaska stoi w równej mierze do dyspozycji wszystkich chrześcijan, a jej nadzwyczajnymi dowodami – życiem mistycznym – […] [chojnie] obdarzył kobiety”.

4.3. Życie liturgiczne i sakramentalne

Edyta Stein podkreślała, jak istotne jest, by „prawdziwe życie kobiety katolickiej […] miało również wydźwięk liturgiczny. Gdy kto odprawia modlitwę Kościoła w duchu i prawdzie, wtedy ta modlitwa przekształci całe jego życie”. By w pełni przyjąć Boga, kobieta winna pozwolić Mu działać i kształtować swą duszę, co „wymaga […] opróżnienia siebie i wyciszenia”. Kobieta powinna wciąż okazywać gotowość woli, wkładając wysiłek w odkrywanie coraz głębszego sensu swego powołania. Trud z tym związany przyniesie nieoczekiwany, nadprzyrodzony owoc.

Edyta Stein, udzielając rad dla pewnego stowarzyszenia katolickiego kobiet zachęcała, by każda z nich rozpoczęła dzień, jeśli to jest możliwe, Eucharystią, co pomoże jej ochotniej podjąć pracę w ciągu całego dnia. Dlatego ważne jest tu indywidualne prowadzenie i odczytywanie znaków czasu, które wskazują drogę powołania kobiety. „Należy do nich: czynić wszystko, co we własnej mocy, aby trwać blisko Boga […]. Przede wszystkim uczynić ze świętej Eucharystii ośrodek życia, a eucharystycznego Zbawiciela jego centrum; przyjmować każdy dzień z ręki Pana i w Jego ręce składać, każdą zaś sytuację z Nim omawiać”. W wirze obowiązków i zaganiania, w nerwowości dnia, Edyta Stein radzi by kobieta przed tabernakulum szukała pokoju i wyciszenia.

W częstej adoracji Najświętszego Sakramentu w tabernakulum Edyta Stein znajdowała największą siłę dla swojego życia codziennego. Święta podpowiada każdej kobiecie, która pragnie swe życie kształtować w duchu miłości pochodzącej od Boga samego, że życie jej „musi się stać życiem prawdziwie eucharystycznym. Umieć o sobie zapomnieć, wyrzec się wszystkich osobistych pragnień i praw, mieć serce otwarte na wszelki cudzy ból i potrzeby – oto ideał osiągalny tylko dzięki codziennemu, zażyłemu obcowaniu ze Zbawicielem w tabernakulum”. Jeśli kobieta nie ma możliwości adoracji, Edyta Stein doradza odpoczynek we własnym pokoju lub przechadzkę. Bardzo ważne jest również sporządzenie sobie planu dnia. Mogłoby się wydawać, że kobiety zamężne czy samotne mają mniejsze możliwości, by wnosić w swoje życie osobiste światło Chrystusa, uczestnicząc w życiu liturgicznym czy sakramentalnym. Bóg daje jednak każdej kobiecie, powołanej na różnej drodze takie same łaski i otwartość swego serca. Konieczne jest by kobieta potrafiła rozeznać, na ile może zaangażować się w życie liturgiczne i sakramentalne. W każdym powołaniu będzie to miało inny wymiar.

Jednego jest Edyta Stein pewna: w momencie gdy kobieta otworzy się na transcendencję, „Bóg zacznie przemawiać w [jej] sercu, kształtować duszę, sublimować jej organy, aby stały się przeźroczyste i wrażliwe na nadprzyrodzoność […], jakby samorzutnie ujrzy swe problemy Jego oczyma i w Jego duchu rozstrzygnie, spokojnie i trzeźwo oceniając zewnętrzne fakty i wydarzenia”. Kształtując swoje wnętrze kobieta łatwiej będzie patrzyła na swoje powołanie „oczyma serca”. „Kto mocno wierzy, że nic się nie dzieje bez Bożej wiedzy i woli, tego niełatwo wyprowadzą z równowagi nawet najdziwniejsze powikłania i najcięższe ciosy: zachowa spokój, oceni jasno rzeczywistość i z całości sytuacji odczyta wytyczne postępowania”.

Różne osobiste powołania kobiet, zbiegają się w kulminacyjnym pragnieniu, by czynić wszystko, żeby się Panu podobać. To, do czego Bóg powołuje kobietę, jest możliwe do wykonania. I tak kobieta zaślubiona mężowi, „trwając blisko eucharystycznego Zbawiciela, […] zostaje wyniesiona poza ciasnotę indywidualno – osobistego życia, a sprawy Pana i Jego królestwa – dokładnie jak dla tych, którzy oddali się Jemu w życiu zakonnym – stają się jej własnymi; w tej samej mierze małe i duże biedy indywidualne stracą na znaczeniu”. Tylko w takim duchowym nastawieniu można przeżywać pełnię szczęścia w życiu codziennym. „Kto osiągnął te wolne przestrzenie i rozległy horyzont – wzniósł się ponad to, co zwykle nazywa się «szczęściem» lub «nieszczęściem». Może ciężko walczyć o byt, być pozbawionym ostoi ciepła życia rodzinnego czy ludzkiej wspólnoty, która by go niosła i wspierała, jednak już nigdy nie pozostanie sam i bez radości”. Wówczas „rodzi się owa wolność i radość, która wie, jak czerpać z wieczystych źródeł stale nowe siły; wielkie wydarzenia dramatu świata – od upadku grzechowego po zbawienie – nieustannie odnawiają się w życiu Kościoła i każdej pojedynczej duszy ludzkiej; ciągle na nowo może nad ciemnością zapanować światło”.

Każda kobieta odkrywając swoją drogę powołania, winna wpierw nawiązać osobistą relację z Chrystusem. Jest to niezbędny warunek, bez względu nawet na to, czy została powołana przez Boga do Jego wyłącznej służby, czy do życia w małżeństwie czy w samotności. Gdyż „zespolenie duszy z Chrystusem jest czymś innym niż zespolenie osób ziemskich: jest wrośnięciem i zakorzenieniem w Nim. Rozpoczyna je chrzest, a inne sakramenty nieustannie wzmacniają i nadają kształt w różnych kierunkach”.