Najpiękniejsze metody modlitwy kontemplacyjnej

Wspinając się coraz wyżej w swych duchowych pragnieniach, człowiek odkrywa kontemplację jako rzeczywistość nie tylko możliwą dla siebie, ale i sobie zadaną. Pragnąc odpowiedzieć na taki rodzaj łaski szuka sposobów pogłębienia swej modlitewnej formacji, oraz stylu życia, który by odpowiadał wewnętrznym natchnieniom.W historii myśli kontemplacyjnej stawiano sobie pytanie, na ile człowiek o własnych siłach, może przekroczyć bramę kontemplacji. Mówiono o tzw. kontemplacji nabytej, w odróżnieniu od wlanej. Tę pierwszą można by nazwać modlitwą prostego spojrzenia, lub też modlitwą głębokiego milczenia, gdzie pokoju dostępują nie tylko psychologiczne, ale i głębsze warstwy bytu. Główną rolę odgrywa miłosna wiara. W niej oświetlony umysł mocą Ducha Świętego zaczyna głębiej rozumieć rzeczywistość. Jak stwierdza Gaudium et spes: Dzięki darowi Ducha Świętego dochodzi człowiek przez wiarę do kontemplacji i pojmowania tajemnicy planu Bożego (GS 15). Kontemplacja wyraża niezwykłe, nieustanne trwanie myślą i sercem przy Bogu (por. PC 5), pośród Jego tajemnic, zwłaszcza odnośnie do człowieka. Początkiem kontemplacji są oczy zwrócone na Boga, jedynie na Boga. Pośród wielu miłosnych poznań dokonuje się wprowadzenie w nową duchową topografię.Pośród niej rozkwita głębia serca w gorącym spojrzeniu, czystym, pełnym ufności, zwróconym ku Ojcu w niebiosach. Aby wejść w dziedzinę kontemplacji, w niezwykłą noc kontemplacji należy przytoczyć klasyczny tekst św. Jana od Krzyża:

Usiłuj zawsze skłaniać się:

  • nie ku temu co łatwiejsze, lecz ku temu co trudniejsze;
  • nie do tego co przyjemniejsze, lecz do tego co nieprzyjemne;
  • nie do tego co smakowitsze, lecz do tego co niesmaczne;
  • nie do tego co daje spoczynek, lecz do tego co wymaga trudu;
  • nie do tego co daje pociechę, lecz do tego co nie jest pociechą;
  • nie do tego co większe, lecz do tego co mniejsze;
  • nie do tego co wzniosłe i cenne, lecz do tego co niskie i wzgardzone;
  • nie do tego aby pragnąć czegoś, lecz do tego by nie pragnąć niczego, nie szukając tego co lepsze wśród rzeczy stworzonych, ale tego co gorsze.

Pragnij z miłości dla Chrystusa dojść do zupełnego ogołocenia, ubóstwa i  oderwania się od wszystkiego, co jest na świecie.

Wysiłki te trzeba podejmować całym sercem i z uległością woli. Bo jeśli  szczerze przystąpi się do nich, spełniając je starannie i roztropnie, wkrótce znajdzie się w nich wielką rozkosz i pociechę (1DGK 12,6-7).

Takie zachowanie daje nam szerokie podstawy, by pojąć trud kontemplacji, i zagwarantować szybki postęp na tej drodze. W takim kontekście dokonuje się nowe odkrycie modlitwy. Modlitwa dla takiego człowieka staje się niemal instynktem. Coraz mocniej przemawiają słowa apostolskie o nieustannej modlitwie, by przede wszystkim modlić się (por. 1Tm 2,1), modlić się na każdym miejscu (1 Tm 2,8). Słowa św. Pawła o rozmodlonym duchu i umyśle: Będę się modlił duchem, ale będę się też modlił i umysłem, będę śpiewał duchem, będę też śpiewał i umysłem (1 Kor 14,15), mogą stać się programem życia. Zachęty: Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu! Nad tym właśnie czuwajcie z całą usilnością (Ef 6,18); Trwajcie gorliwie na modlitwie (Kol 4,2) – potrafią zdominować cały styl życia.Modlitwę taką może się rozpoczynać w kontemplacyjnym odmawianiu Ojcze nasz, czy Zdrowaś Maryjo, czy też powtarzaniu imienia Jezus, jak głosi hezychastyczna tradycja Wschodu. Istotą jest praktykowanie, jak zaleca św. Teresa z Avila, należy poświęcić ćwiczeniu przynajmniej kwadrans dziennie.W znamienitej spuściźnie Kościoła istnieje kilka kontemplatywnych nurtów, które pomagają rozwinąć kontemplacyjne postawy, zagospodarować kontemplacyjnie serce, oswoić się z nowym klimatem duchowym. Zechciejmy więc poświęcić odrobinę miejsca kilku znakomitym metodom wprowadzających w świat kontemplacji.

1. Kontemplacyjne otwieranie oczu

Orygenes w Contra Celsum pisze: Zamknijcie wasze zmysły, wznieście spojrzenie waszego ducha a oddalając się od ciała, otwórzcie oczy waszego ducha – to jedyny sposób, aby zobaczyć Boga.Św. Jan od Krzyża: Dusza powinna tylko z miłości patrzeć na Boga… trwać niewzruszenie z miłosną uwagą, i prostą i szczerą jak ten, który otwiera oczy z myślą o miłości (ŻPM 3,33). Kontemplacja w swej istocie wiąże się z otwieraniem oczu z miłości. Mieć zakochane oczy. tzn. przyjąć ofiarowaną miłość i odpowiedzieć kochając. Dlatego rozciąga się ona na życie. Być zdolnym do kontemplacji znaczy odkryć, że jestem miłowany, że jest Ktoś, kto tęskni.

2. Kontemplacja lectio divina

Benedyktyńska tradycja kontemplacyjna lectio divina przekazana została w formie listu o. Guigo Kartuza do brata Gerwazego. Guigo II (zm. około 1193 roku) wstąpił do zakonu w Grande Chartreuse, którego został wieloletnim generałem, ale w końcu poświęcił się wyłącznie kontemplacji i pokucie. W liście zawarł klasyczne pouczenia kształtujące wiele pokoleń monastycznych: Gdy pewnego dnia, zajęty pracą ręczną zacząłem rozmyślać o ćwiczeniu się człowieka duchowego, nagle duszy rozmyślającej ukazały się cztery stopnie duchowe, a mianowicie: czytanie, rozmyślanie, modlitwa i kontemplacja. […] Czytanie (lectio) jest więc pracowitym rozważaniem Pism z wielką uwagą. Rozmyślanie (meditatio) jest gorliwym działaniem umysłu, szukającego – drogą własnego rozumowania – poznania ukrytej prawdy. Modlitwa (oratio) jest pobożnym wysiłkiem serca, mającym na celu oddalenie złych rzeczy i osiągnięcie dobrych. Kontemplacja (contemplatio) jest uniesieniem ku Bogu trwożliwego umysłu, kosztującego radości słodyczy wiecznej.Właściwości czterech stopniOkreśliwszy więc już cztery stopnie, pozostaje nam zobaczyć ich właściwości. Czytanie zatem szuka słodkości błogosławionego życia, rozmyślanie znajduje j ą, modlitwa prosi o więcej, kontemplacja smakuje . Stąd i sam Pan mówi: Szukajcie, a znajdziecie, kołaczcie, a otworzą wam. Szukajcie przez czytanie, a znajdziecie przez rozmyślanie; kołaczcie na modlitwie, a będzie wam otworzone w kontemplacji. Czytanie jakby podaje do ust doskonały pokarm, rozmyślanie rozgniata go i przeżuwa, modlitwa wydobywa smak, kontemplacja zaś jest samą słodyczą, która raduje i nasyca. Czytanie dotyka jakby tylko powierzchni, rozmyślanie przenika głębiej, modlitwa jest prośbą pełną pragnienia, kontemplacja – radością otrzymanej słodyczy.[…]RozmyślanieUważne więc rozmyślanie, postępując naprzód nie pozostaje na zewnątrz, nie tkwi na powierzchni, głębiej posuwa stopę. Przenika wewnętrzne sprawy, przeszukuje każdą z osobna. Pilnie rozważa, że Jezus nie powiedział: błogosławieni czystego ciała, lecz serca. Bo nie wystarczy mieć ręce czyste od złych uczynków, jeżeli także umysłu nie obmyjemy ze zdrożnych rozważań. Potwierdza to autorytet proroka, mówiącego: Któż wstąpi na górę Pana albo kto stanie w Jego świętym miejscu? Człowiek rąk nieskalanych i czystego serca. Jak gorliwie musiał rozważać tę czystość serca ów prorok, skoro modląc się mówił: Serce czyste stwórz we mnie, Boże i podobnie: Jeżeli znalazłbym nieprawość w mym sercu, Pan by mnie nie wysłuchał. Dusza więc rozmyśla o tym, jak bardzo troszczył się o tę czystość błogosławiony Hiob, który mówił: Zawarłem przymierze z moimi oczami, by nawet nie spojrzeć na pannę. Oto jak bardzo strzegł się mąż święty, który zamykał swoje oczy, by nie patrzeć na marność, aby niebacznie nie ujrzeć tego, czego – pobudzony – mógłby pożądać. […] Dusza, zapalona takimi pochodniami, takimi rozbudzona pragnieniami, rozbiwszy flakonik alabastrowego olejku, zaczyna wyczuwać jego słodkość – jeszcze nie smakiem, ale jakby powonieniem. I myśli, jak słodko byłoby doświadczać tej czystości, o której dzięki rozmyślaniu wie, jak bardzo jest miłą. Lecz cóż uczyni? Płonie pragnieniem posiadania, a nie widzi w sobie sposobu, jak mogłaby ją posiąść: im więcej szuka, tym więcej pragnie. Gdy mnoży rozmyślania, pomnaża i boleść, ponieważ pragnąc słodyczy czystości serca, nie może jej posmakować. Albowiem ten, kto czyta lub rozmyśla, nie może odczuć owej słodyczy, jeżeli nie będzie mu to dane z góry […]ModlitwaDusza zatem widząc, że sama z siebie nie może dojść do upragnionych słodyczy poznania i doświadczenia i że im bardziej zstępuje w głąb serca, tym bardziej raduje się Bóg, upokarza się i ucieka się do modlitwy, mówiąc: Panie, który ukazujesz się tylko ludziom czystego serca, oto przez czytanie i rozmyślanie badałam, jak mogłabym posiąść prawdziwą czystość, abym za jej pośrednictwem mogła dogłębnie lub choć w małej części poznać Ciebie. Szukałam Twego oblicza, Panie, oblicza Twego poszukiwałam. Długo rozważałam w mym sercu, aż rozgorzał w nim ogień i pragnienie, by bardziej Cię poznać. Dajesz mi się poznać, gdy łamiesz dla mnie chleb Pisma Świętego, i im bardziej Cię poznaję, tym bardziej poznać Cię pragnę, już nie powierzchownie, według litery, lecz przez doświadczenie.[…] Kontemplacja Tymi i podobnymi słowami, pełnymi ognia, dusza rozpala swoje pragnienie, okazuje swoje uczucie. Tymi śpiewami przywołuje Oblubieńca. Pan zaś, którego oczy patrzą na sprawiedliwych, a uszy Jego otwarte są na ich prośby, nie czeka nawet aż skończą się te błagania, lecz przerywając bieg modlitwy prędko się ukazuje i prędko wybiega naprzeciw spragnionej duszy a rozlewając rosę niebiańskiej słodyczy, namaszczając najlepszym olejkiem, ożywia ją zmęczoną, pragnącą – nasyca, wysuszoną orzeźwia i sprawia, w przedziwny sposób umacniając, ożywiając, upajając i otrzeźwiając, że zapomniawszy o rzeczach ziemskich, pamięta ona tylko o Nim. I podobnie jak cielesne żądze zwyciężają duszę tak bardzo, że porzuca ona wszelkie użycie rozumu, a człowiek staje się jakby cały cielesny, tak też dzięki tej niebieskiej kontemplacji wszelkie poruszenia cielesne tak są pochłaniane i opanowywane przez duszę, że ciało już w niczym się jej nie sprzeciwia i człowiek staje się jakby cały duchowy.

3. Kształtowanie ognika miłości

Św. Bonawentura (Giovanni Fidanza, 1217-1274), podczas studiów w Paryżu w 1243 związał się z zakonem franciszkańskim. Po dwudziestu latach uprawiania teologii, został wybrany na generała; późniejszy kardynał i biskup Albano. Rozwijając tajemnicę duchowego wzrostu w Rozmowie z samym sobą o czterech rodzajach modlitwy myślnej, Doktor Kościoła zakreśla kierunki krzyża:Przedmiotem pobożnego duchowego ćwiczenia mają być rzeczy wewnętrzne i zewnętrzne, głębokie i wysokie.Po pierwsze, dusza pobożna powinna poprzez ćwiczenie duchowe skierować promień kontemplacji na swoje wnętrze, żeby zobaczyć, jak jest ukształtowana przez naturę, zniekształcona przez grzech, naprawiona przez łaskę.Po drugie, powinna skierować promień kontemplacji na rzeczy zewnętrzne, aby poznać, jak niestałe jest ziemskie bogactwo, jak zmienna ziemska wyniosłość i jak żałosna ziemska wielkość.Po trzecie, powinna skierować promień kontemplacji ku głębi, żeby zrozumieć nieuniknioną konieczność ludzkiej śmierci, straszną surowość Sądu Ostatecznego i karę piekła nie do zniesienia.Po czwarte, powinna skierować promień kontemplacji ku wysokości, żeby poznać niebieską radość, jej nieocenioną wartość, niewymowną rozkosz i nieskończoną wieczność.Duszo pobożna, oto jest ów błogosławiony krzyż, określony czterema kierunkami, na którym poprzez ustawiczne rozmyślanie winnaś zawisnąć razem ze swym najsłodszym oblubieńcem Jezusem Chrystusem. Oto jest ów ognisty wóz, zaopatrzony w cztery koła, na którym poprzez usilną kontemplację winnaś wstępować do pałacu nieba, w ślad za swoim najwierniejszym Przyjacielem.W dziełku Trzy drogi, albo ogień miłości, zostawił praktyczne wskazania dla wejścia na drogę kontemplacji.Powiedzmy, jak mamy ćwiczyć się w stosunku do ognika mądrości. Należy to czynić w takim porządku:

1° ognik ten trzeba zgarnąć,

2° rozpalić,

3° podnieść.

Zbiera się go przez wycofanie afektu z wszelkiej miłości do stworzeń; dlatego zaś należy wycofać afekt z tej miłości, ponieważ miłość do stworzenia nie pomaga, a jeśli pomaga, to nie wzmacnia, a jeśli wzmacnia, to nie wystarcza; przeto wszelką miłość trzeba całkiem oderwać od afektu.

Po drugie, trzeba ognik mądrości rozpalić, a to za pomocą zwrócenia afektu ku miłości Oblubieńca. Dzieje się to przez przyrównanie miłości albo do samego siebie, albo do afektu niebian, albo do samego Oblubieńca. Robi to człowiek wtedy, kiedy uważa, że miłość może spełnić wszystkie jego potrzeby, że miłość daje niebianom pełną obfitość wszelkiego dobra, że miłość sprawia najbardziej upragnioną obecność Oblubieńca. Właśnie te dobra rozpalają afekt.Po trzecie, trzeba ognik mądrości podnieść ponad wszystko, co zmysłowe, wyobraźniowe i rozumowe, w takim mianowicie porządku, że człowiek:

1° rozmyślając wprost o tym, kogo pragnie doskonale kochać, powie sobie, że ten, kogo kocha, nie jest zmysłowy, gdyż nie jest widzialny, słyszalny, odczuwalny węchem, smakiem ani dotykiem – nie jest więc zmysłowy, ale cały upragniony;

2° pomyśli, że ten, kogo kocha, nie jest wyobrażalny, ponieważ nie jest skończony ani zobrazowany, ani policzony, ani opisany, ani zmienny – jest nie więc wyobrażalny, lecz cały upragniony;

3° pomyśli, że ten, kogo kocha, nie jest rozumowy, ponieważ nie da się udowodnić, określić, domniemać, ocenić, zbadać – nie jest więc zrozumiały, ale cały upragniony.

4. Nieustanne wznoszenie serca

Ze szkoły dominikańskiej wybierzmy przedstawiciela szkoły nadreńskiej, bł. Henryka Suzo (1295-1366), który w wieku dwudziestu lat nawrócił się i zapragnął być sługą odwiecznej Mądrości, związał się z klasztorem w Konstancji. W wykazie zasadniczych dla życia duchowego praktyk, stanowiących najprawdziwszą, najpożyteczniejszą i najbardziej zwięzłą naukę, …która w niewielu słowach ukaże ci wszelką mądrość, aż po najwyższą doskonałość, bł. Henryk Suzo pisze:Wznoś nieustannie swe serce ku ukrytej Boskiej kontemplacji, mając Mnie ciągle przed oczyma, i nigdy nie odwracaj ode Mnie spojrzenia. Kontemplacja ta powinna być celem również innych ćwiczeń, jak ubóstwo, post, czuwanie i wszystkie inne umartwienia. Praktykuj je tylko w takim stopniu, w jakim pomagają ci one w dążeniu do niej. W ten sposób dotrzesz do najwyższej doskonałości, jakiej nie osiąga nawet jeden na tysiąc, a to dlatego, że widząc w tych innych ćwiczeniach sam cel, błądzą oni przez długie lata…Powiedziano ci to po to, abyś wiedział, dokąd masz zmierzać, jaki j powinien być cel twej wędrówki, ku czemu powinny się kierować Twoje serce i umysł. A kiedy zostaniesz pozbawiony tej kontemplacji, powinieneś się poczuć, jakby ci zabrano twoje wieczne szczęście, i masz wrócić do niej jak najszybciej.

5. Miłosna uwaga brata Wawrzyńca

Brat Wawrzyniec od Zmartwychwstania (Mikołaj Herman), urodzony w 1614 roku w Hériminil, diecezja Toul (zm. 1691). Był żołnierzem, ranny w potyczce ze Szwedami, został inwalidą. Pracę znalazł jako skarbnik w ministerstwie skarbu w Paryżu. Po przeżytym nawróceniu wstępuje jako brat konwers do Zakonu karmelitów bosych, gdzie służy Bogu przez 49 lat. W początkowych latach życia zakonnego przeżył w szczególny sposób prawdę o Bożej Opatrzności i zaczął popularyzować pomiędzy znajomymi praktykę Bożej obecności, która jego samego wyniosła na szczyty kontemplacji.Zarówno przy stole, jak i podczas rozmowy, wznoś czasami swoje serce ku Niemu. Nawet najdrobniejszy przejaw pamięci sprawi Mu radość. Nie potrzeba w takich chwilach głośno płakać, On zawsze jest bliżej nas, niż nam się wydaje. […] Nie musimy przebywać nieustannie w kościele, aby rozmawiać z Bogiem. Możemy uczynić kaplicę z naszego serca, a udając się tam od czasu do czasu doświadczymy łagodnej, pokornej i miłosnej wspólnoty z Nim. Każdy zdolny jest do zażyłej z Nim rozmowy, jedni bardziej, inni mniej – On zna nasze możliwości. Najważniejsze, to uczynić pierwszy krok. Być może oczekuje On od nas jedynie postanowienia uczynionego z głębi serca (List 9).Uwielbiałem Go tak często, jak tylko mogłem, trwając duchem w Jego świętej obecności i przywołując Go w umyśle, gdy tylko oddaliłem się od Niego. Miałem niemało problemów z tą praktyką, ale byłem jej wierny bez stresów i obaw nawet w chwilach trudności, gdy z ich powodu, nieświadomie, zapominałem o Nim. Oddawałem się jej nie tylko w ciągu dnia, ale również w czasie wyznaczonym na modlitwę. Nieustannie, każdej godziny i w każdym momencie, nawet w sytuacjach najbardziej zajmujących, odtrącałem i wypędzałem z mego umysłu wszelkie rozumowania, które zastępowały myśl o Bogu (List 12). Dokładaj starań, aby twój umysł trwał w obecności Pana. Jeśli czasami odchodzi i zaczyna błąkać się, niech cię to nie przeraża. Wielki szum wokół niego służy raczej rozproszeniu, aniżeli panowaniu nad nim. Wola powinna przywołać go na powrót w ciszy. Jeśli wytrwasz w tym, Bóg okaże nad tobą swoje miłosierdzie. […] Jeden ze sposobów łatwego przywoływania umysłu w czasie modlitwy i utrzymania go w wyciszeniu, polega na tym, aby w ciągu dnia nie pozwolić mu na zbyt wielkie zaangażowanie. Musi być regularnie stawiany w obecności Boga. Gdy nabierze nawyku zwracania się ku Niemu od czasu do czasu, łatwo będzie go utrzymać w milczeniu podczas modlitwy, albo przynajmniej przywołać go na powrót z jego błędnych dróg (List 7).

6. Tradycja Obłoku niewiedzy

Jedno z najpiękniejszych pouczeń zachowało się w Liście o kierownictwie duchowym anonimowego angielskiego pisarza z XIV wieku załączonym w zbiorze Chmura niewiedzy: Swoim chorym bytem, jakim jesteś, dotknij twoim pragnieniem Boga dobrego i pełnego łaskawości, takiego jaki jest. Pomaga to odnaleźć właściwy punkt wyjścia – własną słabość i pragnienie, jako drabinę doskonałości. Podnieś twoje serce do Boga w pokornym ruchu miłości, mając na celu tylko Jego samego, nie patrząc na żadne z Jego dóbr. Niech każda myśl poza Nim będzie dla ciebie wstrętna i niech nic prócz Niego nie zajmuje twojego umysłu ani twojej woli. Usiłuj zapomnieć o wszystkich stworzeniach, które Bóg kiedykolwiek uczynił, jak również o ich dziełach, tak aby ani twoja myśl ani twoje pragnienie nie były skierowane ku nim i nie były poruszane przez nie ani ogólnie ani szczegółowo. Pozostaw je tym, czym są i nie zajmuj się nimi.Uderzaj w tę nieprzeniknioną chmurę niewiedzy wyostrzonym grotem płomiennej miłości i nie odwracaj się od tego, cokolwiek by nie było. Ilekroć więc przysposabiasz się do tego dzieła i czujesz się doń wezwany przez łaskę, wznieś twoje serce do Boga w pokornym porywie miłości i przedstaw sobie Boga, który cię stworzył, który cię odkupił i podniósł cię do tego stopnia, do którego doszedłeś, ale nie przyjmuj żadnej innej myśli o Nim. Nawet wyżej wymienionych myśli nie przyjmuj, chyba żebyś miał pociąg do nich, bo potrzebne jest tylko to wytężenie się wprost ku Bogu w całkowitej nagości ducha i bez innego motywu poza Nim samym.Jeżeli chciałbyś to proste przylgniecie twojej woli zawrzeć w jednym słowie, ażeby je w ten sposób łatwiej utrzymać, wybierz słowo krótkie, jednosylabowe. Lepiej będzie, jeśli to słowo będzie miało jedną sylabę niż gdyby miało ich dwie, bo im jest krótsze tym bardziej odpowiada działaniu ducha. Będzie to np. słowo „Bóg” lub słowo „miłość” (w języku angielskim to słowo jest jednosylabowe – przyp. tłum.).Wybierz jakie chcesz, mogą być te, mogą być inne, te które ci najlepiej odpowiadają z jednosylabowych słów i wyryj je w swoim sercu, tak, aby to krótkie słówko nie oddalało się od twego serca za nic w świecie.To słowo będzie ci tarczą i włócznią w czasie pokoju i w czasie wojny. Nim będziesz uderzał chmurę i ciemność, które są ponad tobą. Nim strącać będziesz wszystkie myśli pod chmurę zapomnienia. A jeżeli jakaś myśl będzie cię naciskać i zapytywać, do czego dążysz, nie odpowiadaj jej inaczej jak tylko tym jednym słowem. Jeżeli będzie ci proponowała, że ci jedno twoje słówko wyjaśni i przeanalizuje jego własności, odpowiedz, że chcesz je zachować całe, nie rozłamując go ani rozwijając. Bądź pewny – jeżeli będziesz się trzymał mocno tego sposobu postępowania – żadna myśl się nie ostanie. Dlaczego? Bo nie pozwolisz jej karmić się słodkimi medytacjami, o których mówiliśmy.

7. Kontemplacja imienia Jezus (metoda hezychastyczna)

W tradycji Kościoła Wschodniego istnieje praktyka modlitwy Jezusowej, kierowanie umysłu i całego siebie w stronę Chrystusa. Hezychiusz z Synaju, jeden z przedstawicieli modlitwy serca, pozostawił następującą radę: Prawdziwie błogosławionym jest ten, kto w swym umyśle tak przylgnie do modlitwy skierowanej do Jezusa i bez ustanku Go wzywa w swym sercu, jak powietrze jednoczy się z naszymi ciałami, a płomień ze świecą. Słońce, gdy wschodzi nad ziemią, czyni dzień. Święte zaś i chwalebne Imię Pana Jezusa, gdy nieprzerwanie świeci w naszym umyśle, rodzi niezliczone jaśniejące myśli.W Opowieściach pielgrzyma znajdujemy pouczenie zaczerpnięte z nauk Symeona Nowego Teologa:Siądź samotnie i w milczeniu, pochyl głowę, zamknij oczy, oddychaj spokojnie, zaglądaj jakby do serca, sprowadzaj swój umysł, tj. myśl, do jego wnętrza. Wraz z oddechem wypowiadaj słowa: Panie, Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną; ustami, cicho albo tylko w umyśle. Wszelkie inne myśli staraj się odpędzać, trwaj w spokoju I cierpliwości, zajmuj się tym jak najczęściej.Sam pielgrzym daje takie świadectwo:Przez cały następny tydzień w moim samotnym szałasie odmawiałem każdego dnia sześć tysięcy raz modlitwę Jezusową, nie troszcząc się o nic i nie zwracając uwagi na moje myśli, choćby nie wiem co wyprawiały w mej głowie; starałem się tylko o jedno — najdokładniej wypełniać nakaz starca. I co się stało? — tak przywykłem do tej modlitwy, że jeśli przez moment przestaję ją mówić, to czuję, jakby mi czegoś brakowało, jakbym coś utracił. Zaczynam modlitwę i zaraz robi mi się lekko i radośnie. A spotkam kogoś to i nawet rozmawiać się nie chce — wciąż tylko byś siedział w samotności i modlił się; tak nawykłem do modlitwy w ciągu jednego tylko tygodnia.Efektem końcowym takiej praktyki jest modlitwa nieustanna:Wzywania imienia Bożego należy nauczyć się bardziej niż oddechu, w każdym czasie, na każdym miejscu i w każdej sprawie. Apostoł mówi: «Módlcie się nieustannie», to znaczy poucza, by pamiętać o Bogu w każdym czasie, na każdym miejscu i przy wszelkich sprawach. Jeśli robisz cokolwiek, powinieneś mieć w pamięci Stwórcę rzeczy, jeśli widzisz światło, pamiętaj Tego, który ci je darował, patrzysz na niebo, ziemię, morze i wszystko, co je napełnia, podziwiaj i wysławiaj Tego, który je stworzył. Nakładasz ubranie — wspomnij, czyj to dar, i błogosław Tego, który troszczy się o twoje życie. Krótko mówiąc, każdy ruch niech będzie dla ciebie powodem pamięci o Bogu i wysławiania Go i oto będziesz modlić się nieustannie, czym zawsze będzie się radować twoja dusza.Powyższe praktyczne metody wprowadzają nas w świat modlitwy kontemplacyjnej, pomagają się z nią oswoić, a także praktykować. Do tej pory mówiliśmy o antropologicznej stronie kontemplacji, o strukturze człowieka, o możliwościach przygotowania się do niej. Obecnie odsłonimy teologiczne horyzonty kontemplacji, skupiając się na jej nadprzyrodzonej naturze.