Jestem Prawdą (J 14, 6)

Jestem prawdą (J 14, 6)

Jestem świetnością słów, rączych sensów i zwiewnych istot istotą. Jestem sensem wszystkich wyjaśnień, tych wybrzmiałych i tych – oczekujących na swój czas. Żyję w blaskach nieopisanych, i lśnieniach czystych, co znaki wiążą ze znakomitością i dostojeństwem.

Jestem świętością słów i złotą nicią milczenia, Tkaczem przednim, co czółenka czasu i miejsc porusza. Poruszycielem prawdy jestem zatem i porusza ona człowieka, bo mi podobny. Przejmuje się i przejmuje go, biorąc w posiadanie. Związana z życiem – wyzwala. Co prawda wyzwala? Jeszcze większą prawdę i jeszcze więcej życia. Wolność jest świętowaniem prawdy życia. W uroczystej procesji ku Początkowi, wszystko niebywale staje się proste i niesłychanie żywe. Tchnie, skrzy się jasnością stworzenia – dumą Stwórcy.

Jestem chwałą otwieranych ust i miodem płynących warg. Jestem w zachwytach wielokropkiem, w olśnieniach wykrzyknikiem. W dostojeństwie prawd wypoczywam i unoszę światy, by piękno ich wspierać.

Moje słowa raz wypowiedziane trwają i nie znają zmęczenia, a są jak konstrukcje galaktyk. I rodzą w nieskończoność nowe znaczenia, następujące po sobie jak brzaski i wieczory. Zasiadam z radością na ich tronie, udzielając im wydźwięku najwyższego.

Moje słowa są posłańcami, chyżo rwącymi i skwapliwie, jak heroldowie dziejów czy nowych czasów, by zwiastować nad pierścieniami studni pragnień, mą wolę i stanowczość. Tu gromadzę stworzenie, by je sycić darem moim.

Jestem prawdą, co złu się sprzeciwia i zdradzie człowieka, bo człowiek został zdradzony słowami, w uwodzeniu znaczeń. Przebiegły, jak wąż nieznaczący, pytajnikami opatrzył to, co oczywiste. A one, jak kosy aniołów śmierci zebrały plon zasianego wątpienia. Odtąd już zawsze człowiek spogląda – pytając. I boi się zdrady. Skrywa odpowiedź. Muszę iść w głębiny serca i wydobywam prawdę.

Brzydzę się czeluścią zakłamań i nie goszczę w podwójnym języku. Z ojcem kłamstw spór wiodę, wydzieram mu słowa podstępne i spalam w płomieniu wieczystym. Ronię łzy nad bagnem plugawym i wyprowadzam czyste, źródlane słowa.  Błogosławiona czystości słów!

Mądrością jestem starą i nową, strukturą wielkich i błahych prawd, ich pamiętaniem. Skrywam i zacieniam, by budzić radość dochodzenia i odkrywania. Nawiedzam aniołami podziwu. Jestem światełkami światów i ognistym płomieniem, by trawić serca roztropne jasnością ognistą.  W słowach wyłonionych z ognia piastuję młodość nowych pokoleń. Błogosławiona czystość oczu przenikliwych.

Wpisałem me Życie w historię człowieczą, by boskości Prawdy strzec i nie dozwalać wyczerpać się Pragnieniu. Nie spieram się, ani nie tłumaczę. Oto przychodzę. Jednak w zaślepieniu serc, ślady moje budzą gniew, bo Jej świętość jest nie do zniesienia. W Obliczu Prawdy odsłania swe oblicze człowiek, boskie, bądź demoniczne. Bo człowiek żyć może jedynie na te dwa sposoby: czerpiąc prawdę z Boga, bądź kłamstwo z ducha kłamliwego. O naiwności kłamliwego budowania!

Prawda nie jest do zrozumienia, jest do pokochania. Miłośnikom prawdy biesiadę wystawiam, by zrozumieli, że od początku wszystko jest gotowe (Łk 14,17). Nie ma więc prawdy w strzępach historii, fragmentach narracji, czy nauczaniu przyszłości. Prawdą jest pełnia daru oczekującego. Pełnia ta przeraża małodusznych, a strzępy koją zawstydzenie umysłu bezradnego. Nie można przystąpić do prawdy bez odwagi. Dar apeluje o dar, a pełnia o pełnię. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa (Łk 9,24). Pozyskujesz prawdę, poświęcając się prawdzie. Chwałą przyodziewam tych, co za Prawdę życia dać się nie wahali. Błogosławiona czystość zdecydowania.