Przesłanie dla Europy

 

Edyty Stein przesłanie dla Europy i świata

 

I. Uniwersalizacja przesłania Edyty Stein w ramach horyzontu mądrościowego

Wypowiedź Jana Pawła II dotycząca filozofii i egzystencji E. Stein syntetyzuje życie i dzieło:

„(…) całym swoim ży­ciem (…) przerzuciła jak gdyby most między swoim żydow­skim pochodzeniem a wiarą w Chrystusa (…). Stała się w ten sposób symbolem przemian dokonujących się w człowieku, kulturze i religii, w których kryje się sam zarodek tragedii i nadziei kontynentu europejskiego”.

Zacytowane słowa Papieża, wyjęte z Jego Listu Apostol­skiego motu proprio, ogłaszającego Edytę Stein współpatronką Europy (obok św. Brygidy Szwedzkiej i św. Katarzyny ze Sieny) określają wagę jej roli dla kształtującej się obecnie Europy. Słowa te wskazują na ukorzenienie jej filozoficz­nego i egzystencjalnego przesłania w tradycji greckiej i bi­blijnej. Jednakże wedle naszych rozpoznań podnoszą kwestię ogólniejszą – mianowicie próby określenia przemian dokonu­jących się w człowieku, kulturze i religii, a więc najogólniej przemian symboliczno-duchowych w skali uniwersalnej.

Pogląd ten jest konsekwencją podjętych przez nas roz­ważań odczytujących propozycję filozoficzną E. Stein z per­spektywy interkulturowej. Bowiem tradycja myśli judaisty­cznej i greckiej przefiltrowana najpierw przez fenomeno­logię, a potem przez filozofię chrześcijańską ujmuje nie tylko skomplikowanie refleksji E. Stein, ale pokazuje rów­nież drogę, którą ona przebywa w kierunku philosophia perennis. Nurt platoński i arystotelesowski włączony w augu­stiańskie i tomistyczne rozważania, które poszerza perspek­tywa biblijna, pokazują nie tyle wieloraką tradycję eklektycznie powiązaną, lecz taką jej transformację, która zaryso­wuje uniwersalne ramy dla filozofii jako takiej. Transforma­cja ta przejawia się przede wszystkim w koncepcji prawdy; w filozoficznym dociekaniu „do końca” podstaw bytu, po­znania i sensu istnienia. Odtworzyliśmy, w grubym zarysie, drogę filozoficzną E. Stein, wydobywając te elementy, które upoważniają nas do wpisania jej w ramy filozofii globalnej. Argumentacja, którą przedstawiliśmy, wskazywała na pier­wiastki uniwersalizujące tej koncepcji uwidocznione przede wszystkim w jej mądrościowym horyzoncie; horyzoncie roz­szerzającym poznanie w kierunku perspektywy metaracjonalnej i transcendentnej zarazem, a filozofię o nastawieniu stricte epistemologicznym w kierunku ontologicznym i praktycystycznym.

Poszukiwanie prawdy, które dla E. Stein otwarło ratio na fides, a fenomenologię na obszary metafizyczne z dociekań nad prawdą Absolutem, przechodzi w dociekania nad uchwy­ceniem arche bytu, czyli Prawdą Najwyższą, a więc Bogiem. Poszerza ono możliwości odczytania refleksji Stein w kon­tekście mądrościowym i religijnym jednocześnie.

Steinowskie ujęcie prawdy odwołuje się – jak wiemy – do prawdy aletheia, czyli prawdy odsłaniającej nieskrytość bytu, prawdy, która ukazuje, że zasadą wszystkich zasad rządzących światem jest Dobro. Prawda w koncepcji E. Stein wpisze się w platońską filozofię Światła, nabierając w ten sposób atrybutów Dobra i Piękna, a zarazem prawdy widzia­nej. Prawda-Dobro-Piękno, czyli Światło umożliwiające świe­cenie wszelkim bytom, tzn. napełnianie ich sensem, odsłoni Edycie Stein Absolut. Ten bezosobowy Absolut odkryty na drodze greckiego poznania nie zadowoli jednak jej metafizycznego pragnienia. Otwarta bowiem zostaje kwestia rela­cji bytu ludzkiego do tego absolutnego, abstrakcyjnego bytu; inaczej kwestia bycia człowieka w zasięgu jego promienio­wania. Dalsze poszukiwania prawdy naprowadzą E. Stein na judaistyczną prawdę emeth, która również przekracza intelektualno-racjonalistyczne ujęcie prawdy. Wznosi się jedno­cześnie na poziom biblijnej prawdy objawionej, prawdy do słuchania, prawdy-opoki, na której można oprzeć swe życie. To poszukiwanie i złączenie horyzontu mądrościowego grec­kiego oraz judaistycznego pozwala E. Stein nie tylko odnieść prawdę do Absolutu-Światła, ale nazwać ten Absolut Bogiem (Byt skończony a byt wieczny).

Ta Steinowska korekta nałożona na grecką aletheia włą­czająca judaistyczną emeth otwiera horyzont mądrościowy „w głąb”, tzn. poszukiwanie prawdy w sobie, w relacji człowieka do Boga. To ta relacja wskaże E. Stein trop praw­dy, która kosztuje, za poznanie której się płaci – trudem, cierpieniem, wyrzeczeniem – darem z siebie. Ten dar to miłość, którą spotyka się na drodze poznania z darem ją przewyższającym – Bogiem, który jest Miłością. Spotkanie tych dwóch miłości możliwe jest jedynie na drodze podąża­jącej za prawdą, która jest poznaniem i miłością.

Steinowskie poznanie miłością, które jest metaracjonalne, wymaga uczestnictwa poznającego w bycie poznawanym (drugiego człowieka, siebie, Boga). Jest to poznanie przemie­niające – prawda odkrywana jest miłością, a miłość jest prawdą najwyższą. Obie zakładają się nawzajem. Jedna bez drugiej okazuje się kłamstwem. W tym momencie w filozo­fię E. Stein wkracza tajemnica Chrystusa, który nawraca do tak pojętej prawdy. Metanoia – greckie pojęcie przemiany, zaczyna w tym kontekście znaczyć: zmieniajcie myślenie na myślenie miłością i czyńcie według przykazania miłości. Dlatego E. Stein zacznie kształtować swe myślenie i życie według przekonania: „Nie można trwać przy Chrystusie nie naśladując Go. Iść za Nim – to czynić to, co słuszne i nic więcej”.

Nietrudno wskazać, że to grecko-biblijne ukorzenienie filozofii E. Stein przynieść musi równocześnie odświeżenie starożytnej problematyki ciała i duszy, a zarazem filozofii jako ćwiczeń duchowych. Rozważając ją en bloc, widać wyraźnie, że liczy się w niej ten duchowy fundament Euro­py. Fundament ten jest wielorako oświetlony i precyzyjnie przeanalizowany. Najbardziej interesujące jest to, że ujawnia duchowo-filozoficzne pochodzenie Europy i duchowe moż­liwości przezwyciężania kryzysów kulturowo-historycznych. Stąd z myśli E. Stein płynie przesłanie, że człowiek to ten, który poznaje, nawiązujące do greckiego „poznaj samego siebie”, jak i człowiek to ten, który kocha aktualizujące biblijne nastawienie. Poznanie prawdy i miłość splatają się w poznanie miłością, które jest nie do przyjęcia przez racjonalistycznie zorientowanych filozofów, dla tych zaś, którzy dociekają podstaw bytu „do końca”, okazuje się najnowszą i najbardziej współczesną formą poznania filozoficznego i psychologicznego. Jako takie nie jest ono utopią poznaw­czą, lecz najbardziej realistycznym i efektywnym rodzajem poznania. Miłość jako prawda i prawda jako miłość wzajem­nie się zakładające – to przesłanie filozoficzne E. Stein, które stanowić może podstawę do budowania cywilizacji miłości. Po wielce obiecujących przesłaniach cogito ergo sum, kształtującym cywilizację nowożytną, czy sum ergo co­gito, kreującym cywilizację postnowoczesną, odpowiedzial­nych za stan kultury wyczerpania (oba projekty kultury upa­dły), przesłanie amo ergo sum budzić może nadzieję. Jego utopijność, z perspektywy czysto rozumowego poznania, jest skutecznie niwelowana w indywidualnych przezwyciężeniach kryzysów i sprzecznych racji. Rozpoczęcie naprawy stosun­ków społecznych od naprawy samych siebie poprzez ćwiczenia duchowe, a nie tylko fizyczne, wskrzesza starożytną i chrześcijańską harmonię duszy i ciała, a także wychowuje do szeroko pojętej miłości. Uczy hierarchii wartości i wska­zuje na altruistyczne cele. Jego społeczne upowszechnienie stanowić zatem może nadzieję nie tylko filozofów, lecz realistycznie i odpowiedzialnie nastawionych ludzi kultury. To przesłanie E. Stein jest wielokrotnie poświadczone w jej życiu. Fakty biograficzne wskazują na ustawiczną pracę E. Stein nad sobą, zmierzającą do odkrycia „promieniującej tożsamości” i pracę dla innych poprzez emanację swej oso­bowości i wczucie się w drugiego człowieka. Jak wskazywa­liśmy, metoda wczucia znajduje ukonkretnienie w jej życiu, pełnym egzystencjalnych trudności przezwyciężanych przez twórcze ich przekraczanie i służenie innym. Wystarczy przy­pomnieć jej zaangażowanie w wolontariat (w okresie l wojny światowej), pracę pedagogiczną (Münster), zaangażowanie w sprawy narodu i Żydów (List do Piusa XI). Zaangażowa­nie, które przyjmie formę największej miłości – miłości w sensie agape – miłości ofiarniczej, która wypełni się w postaci śmierci męczeńskiej w Auschwitz-Birkenau.

II. Perspektywa dialogu interkulturowego i interreligijnego

Metoda wczucia jako interkulturowa par excellence – o czym już mówiliśmy – oferuje możliwości uruchomienia dialogu odniesionego do horyzontu mądrościowego, a filozo­fię E. Stein określić również jako filozofię dialogu. Metoda ta pozwalająca na zrozumienie siebie i drugiej osoby w po­dobieństwie, ale i różnicy wskazuje na konieczność solidar­ności międzyludzkiej, jak i szanowania odmiennych poglą­dów, a także próbę ich asymilacji: uczenia się od drugiego. Postawa dialogiczna, kształtująca się filozoficznie, w sposób najbardziej przekonywający w poszukiwaniu prawdy znaj­duje odzwierciedlenie w nastawieniu E. Stein do drugiego człowieka, do spraw społecznych, politycznych i religijnych.

Dialog stwarzający osobę poprzez akt wczucia, doprowa­dzający do odkrycia własnej tożsamości w „twierdzy ducho­wej”, pozwala na „chodzenie w prawdzie”, chodzenie w świetle”, na ukształtowanie „osoby promieniującej”, osoby zaangażowanej w drugiego, w bliźniego. Ten dialogowy i persona! i styczny zarazem fundament stanowi też możliwość i przejście do projektowania dialogu interkulturowego. W liś­cie do R. Ingardena E. Stein pisze:

„Może zainteresuje Pana następujący projekt. Przypomina mi trochę pomysł, z którym sama nosiłam się kiedyś, by w różnych krajach tworzyć instytuty do spraw „wymiany kulturalnej”, które służyłyby zadzierzgnięciu wzajemnego porozumienia. Wprawdzie wygląda to tak, jak gdyby przede wszystkim chodziło o kwestie gospodarcze, ale prze­cież od pracujących tam ludzi będzie zależało, jaki kształt nadadzą tej sprawie. Według mnie powinni to być nie tylko wybitni uczeni niemieccy, których i dawniej nigdy nie brakowało, a którzy jednak nie umieli przekazać dostatecznej wiedzy o zagranicy, lecz także reprezentanci dawnych krajów. I tak na przykład w przypadku historii Polski i literatu­ry polskiej życzyłabym sobie koniecznie Polaka. Ewentualnymi niedo­statkami „obiektywizmu” już by się zajęli nasi profesorowie. Nie chodzi przecież w tym przypadku tylko o to, jak było naprawdę, ale wręcz bardziej o to, jak wyglądało to z drugiej strony. Proszę się rozejrzeć, czy znaleźliby się u was odpowiedni ludzie. Może dałoby się zrobić coś w tej sprawie”.

Postawa dialogowa przyjmująca wymiar konkretnego działania ujawnia się w odniesieniu do spraw wolontariackich, emancypacyjnych, feministycznych. Nie sposób ich tu­taj omówić190. Dla nas w tym momencie najbardziej inte­resujący wydaje się zarys dialogu interreligijnego, który uko­rzeniony jest w filozofii E. Stein i jej życiowej postawie.

Metaracjonalna fenomenologia E. Stein zaowocowała uprawianiem przez nią filozofii świadectwa. Ten najmocniej­szy sposób wyrażania kondycji filozofa zaowocował też na wielu płaszczyznach – nie tylko jej konkretnego życia, ale promieniował i promieniuje na trudne problemy jej współ­czesnych i nasze. Do nich należą kwestie wiary, istotowo powiązane z filozofią i życiem religijnym konkretnych jed­nostek, jak i różnych wspólnot wyznaniowych.

„Edyta Stein była Żydówką i chrześcijanką, ona była obiema, i to nie w sprzeczności – powie M. Deselaers – ale w głębokiej jedności. Była szczęśliwa, że Jezus był z jej narodu”. Dodajmy, była jednocześnie niemiecką Żydówką i chrześcijanką, mieszkała w Breslau, obecnym Wrocławiu, zginęła w Auschwitz-Birkenau.

To niespotykane połączenie religii i miejsc w jednym życiu, a zarazem wyniesienie jej na ołtarze i uczynienie duchową patronką Europy budzi wiele kontrowersji, zarówno dla Żydów, jak i chrześcijan, jak również dla Niemców i Polaków. Są one znane i wielokrotnie były podnoszone. Spory na ich temat nie wygasną szybko. Ich znaczne wyci­szenie nastąpiło w momencie uczynienia Edyty Stein współ-patronką Europy. Był to krok nie tylko historycznie, poli­tycznie i dyplomatycznie uzasadniony. Był on podyktowany wagą świadectwa, które dała E. Stein, jak i zmianami poso­borowymi w Kościele katolickim. Kontrowersje, jakie budzą świadectwa E. Stein: List do papieża, Piusa XI i Testament pokazują zarówno skalę problemu, jak i możliwości religij­nego dialogu interkulturowego. List do Papieża Piusa XI, z prośbą o pomoc dla Żydów, pisała w 1933 r., po dojściu Hitlera do władzy, będąc jeszcze wykładowcą w Instytucie Pedagogicznym w Munster:

„Ojcze Święty! Jako dziecko narodu żydowskiego, które przez łaskę Boga od 11 lat jest dzieckiem Kościoła katolickiego, ośmielam się wyrazić przed Ojcem chrześcijaństwa to, co boli miliony Niemców. Od tygodni jesteśmy w Niemczech świadkami czynów, które urągają wszel­kiej sprawiedliwości i człowieczeństwu, nie wspominając już o miłości bliźniego. Przez całe lata narodowosocjalistyczni przywódcy głosili nienawiść do Żydów. Ten zasiew nienawiści wzeszedł, odkąd dostali w ręce rządowy aparat przemocy i uzbroili swych stronników, wśród których niewątpliwie są elementy przestępcze. Niedawno rząd przyznał, że dochodzi do ekscesów. Jaka jest ich skala, nie możemy sobie wyobrazić, bo opinia publiczna jest zakneblowana. Ale oceniając na podstawie tego, co można dowiedzieć się tylko przez kontakty osobiste, nie chodzi w żadnym razie o odosobnione, wyjątkowe przypadki. Pod naciskiem głosów z zagranicy rząd przeszedł do „łagodniejszych” me­tod. Dał słowo, że „żadnemu Żydowi nie powinien spaść ani jeden włos z głowy”. Ale przez ogłoszenie bojkotu wpędza wielu – odbierając ludziom gospodarczą egzystencję, obywatelską godność i ojczyznę – w rozpacz. W ostatnim tygodniu powiadomiono mnie przez prywatne źródła o pięciu przypadkach samobójstw na skutek tych prześladowań. Jestem przekonana, że chodzi tu o powszechne zjawisko, które po­chłonie jeszcze wiele ofiar. Można żałować, że nieszczęśnicy nie mają już więcej wewnętrznej siły, by dźwigać swój los. Odpowiedzialność spada jednak w dużej mierze na tych, którzy doprowadzili ich do ostateczności, a także na tych, którzy milczą w tej sprawie. Wszystko, co się stało i co dzieje się każdego dnia, pochodzi od rządu, który nazywa siebie „chrześcijańskim”. Od tygodni nie tylko Żydzi, ale i tysiące wiernych katolików w Niemczech i, jak myślę, na całym świecie czekają i żywią nadzieję, że Kościół Chrystusowy podniesie głos, by położyć kres nadużywaniu imienia Chrystusa. Czy to ubóst­wienie rasy i państwowej przemocy, które codziennie radio wbija masom do głów, nie jest jawną herezją? Czy walka niosąca ekstermina­cję żydowskiej krwi nie jest obelgą dla przenajświętszego człowieczeń­stwa naszego Odkupiciela, najświętszej Dziewicy i Apostołów? Czy to wszystko nie stoi w drastycznej sprzeczności z postępowaniem naszego Pana i Zbawiciela, który jeszcze na krzyżu modlił się za swoich prześladowców? I czy nie jest to czarna plama w kronice tego Roku Świętego, który winien być rokiem pokoju i pojednania? My wszyscy, którzy jesteśmy wiernymi dziećmi Kościoła i z otwartymi oczami patrzymy na sytuację w Niemczech, obawiamy się, że jeśli milczenie będzie trwało dłużej, wizerunek Kościoła będzie jak najgorszy. Jesteś­my również przekonani, że to milczenie nie będzie w stanie okupić na dłuższą metę pokoju z obecnym niemieckim rządem. Walka z katolicy­zmem jest na razie prowadzona po cichu i w mniej brutalnych formach niż walka z Żydami. Ale nie mniej systematycznie. Niedługo żaden katolik w Niemczech nie będzie mógł sprawować urzędu, jeśli bez­warunkowo nie zaprzeda się temu nowemu kursowi.

Do stóp Waszej Świątobliwości, z prośbą o błogosławieństwo apo­stolskie

Dr Edyta Stein,

docent w Niemieckim Instytucie Pedagogicznym

w Munster (Westfalia), Collegium Marianum”.

List do Papieża odzwierciedla w pełni myślowo-działaniowy styl filozofowania E. Stein. Ujawnia myślenie mądrościowe, wskazuje na powinności człowieka wobec zła, wydobywa dobro, odwołuje się do prawdy objawionej i cierpiącej; usiłuje przerwać mechanizm kozła ofiarnego przez wskazanie na ofiarę Chrystusa na Krzyżu; uczy też miłości bliźniego; znosi bariery między swoim i obcym.

Droga ujawniona w Liście do Papieża – będąca wsta­wiennictwem za naród żydowski i troską o losy chrześcijań­stwa – poświadczona zostaje też w Testamencie E. Stein.

„Już dzisiaj z radością przyjmuję śmierć, jaką mi przeznaczył Bóg, posłuszna Jego świętej woli. Proszę Pana, aby moje życie i śmierć przyjął ku swojej chwale i uwielbieniu, za wszystkie prośby Najświęt­szego Serca Jezusowego, Maryi i Kościoła Świętego, szczególnie za utrzymanie, uświęcenie i doskonałość naszego świętego Zakonu – a mianowicie za Karmel w Kolonii i Echt, jako pokutę za niewiarę narodu żydowskiego i aby Pan został przez swoich przyjęty i królestwo Jego przybyło w chwale, na ratunek Niemiec i pokoju na świecie, ofiaruję także za moich krewnych, żyjących i zmarłych, i za wszy­stkich, których dał mi Bóg: aby nikt nie został potępiony” (podkr. AG).

Testament E. Stein obrósł w wiele komentarzy. Z per­spektywy interesującej nas kwestii dialogu interreligijnego ważne jest sformułowanie: „jako pokutę za niewiarę narodu żydowskiego”. Zauważę jedynie, że słowo niewiara, w od­niesieniu do tego, co już zostało powiedziane, znaczy nie­wiara w Jezusa Chrystusa i bez żadnego zarzutu o winie, a słowo pokuta – jako 1. „określenie miłości matczynej”, wstawiającej się za krewnych, za rodzeństwo u Boga (E. Stein przejęła po śmierci swej matki odpowiedzialność za nich) i jako wstawiennictwo za naród żydowski i chrześci­jański u Boga (porównywanie siebie do małej Estery wsta­wiającej się do Boga za swój naród).

„Czynienie prawdy” z perspektywy Listu do Papieża i Testamentu przyjmuje postać naśladowania Chrystusa, aż po ofiarę z własnego życia; przybiera postać czynienia prawdy aż po Krzyż – śmierć w komorze gazowej. To „czynienie prawdy”, „chodzenie w prawdzie” jest świadectwem danym prawdzie Najwyższej – Prawdzie Miłości. Efekt ofiary Chry­stusa znamy – to trwająca już dwa tysiące lat przemiana ludzi. Promieniowanie prawdy E. Stein, przez jej świadectwo Miłości, jest porównywalne z promieniowaniem Prawdy Chrystusa. Mocniej, one są tożsame przez zjednoczenie w miłości ofiarniczej. Stąd mogą stanowić dialogiczne prze­słanie tej prawdy. Zarówno bowiem – jak pokazaliśmy – ofiara Chrystusa, jak i ofiara E. Stein da się wyrazić po zdjęciu z niej kulturowych i religijnych kontekstów – kultury żydowskiej i europejskiej, religii judaistycznej i chrześcijań­skiej – w słowach prostych i uniwersalnych.

Jeśli wypowiedź ta jest zrozumiała dla wszystkich, spod różnych szerokości geograficznych, kulturowych i religij­nych, to nie ma mocniejszego przesłania dla możliwości rozprzestrzeniania się jej uniwersalnej wartości, a tym sa­mym uniwersalnej wymowy świadectwa Chrystusa i Edyty Stein.

Jeśli rozumiemy ofiarę Chrystusa w słowach prostych i uniwersalnych, zrozumiałą staje się ofiara E. Stein. Dlatego też kontrowersje narosłe wokół „jej sprawy” mieszczą się w ramach konkretnej religii, natomiast z perspektywy filozo­fii interkulturowej i wpisanego w nią dialogu międzyreligijnego zostają przekroczone. Z perspektywy ortodoksyjnych wyznawców judaizmu niemożliwe staje się odczytanie drogi E. Stein – drogi naśladowania Chrystusa – jako uniwersalnej drogi prowadzącej do poznania Boga. Stąd określa się ją wprost jako apostazję. Jeśli przyjmie się, że „zgodnie z tra­dycją być Żydem to funkcjonować w ramach judaizmu”, czy „albo Tora i tradycja żydowska, albo Chrystus i Kościół”, postawa ta, wewnątrz judaizmu zrozumiała, zamyka się jed­nak na dialog interkulturowy. Jako argument przytoczmy słowa D. Novaka: „My Żydzi możemy mieć empatię dla katolików, którzy mają jeszcze jednego świętego, jeszcze jeden przykład świętego życia, ale nie możemy współod-czuwać (pierwotne znaczenie «sympatii») z katolikami, tak jak nie możemy celebrować z nimi Eucharystii… Na naj­głębszym poziomie jesteśmy wciąż sobie obcy”.

Nie jest moim celem i nie leży w mojej kompetencji rozważenie ewokowanych „sprawą E. Stein” problemów. Za­znaczę jedynie, że z perspektywy filozofii globalnej i uzna­nej za jedną z jej metod – metody wczucia, „sprawę” tę można „przekroczyć”. Nauka o wczuciu E. Stein pokazuje wyraźnie, że współodczuwanie leży poza granicami konkret­nych religii i kultur, jeżeli odniesiemy je do uniwersalnie rozumianej, na najgłębszym poziomie uplasowanej wartości, jaką jest miłość. Stąd „współodczuwanie” nie jest zarezer­wowane wyłącznie dla Żydów i nie powinno blokować ko­munikacji między różnymi wyznawcami; ponadto z uwagi na nie wszyscy są równi wobec Boga – wyznawcy wszystkich religii, jak i wrogowie, i swoi. Wszyscy jesteśmy bliźnimi, pod warunkiem, że człowieczeństwo nasze oparte jest na miłości. A właśnie to przesłanie przekazuje nam E. Stein jako naśladowczyni Chrystusa i Jego przypowieści O miło­siernym Samarytaninie, której interkulturową interpretację przedstawiliśmy. Jeśli tak, to przypomnienie poglądów Waldenfelsa i Kuschela o warunkach dialogu międzykulturowe-go, dla którego magna charta jest Kazanie na górze, skutecz­nie – jak sądzę – odpiera kontrowersje narosłe w „sprawie E. Stein”. Przypomnijmy, „Edyta Stein była Żydówką i chrześcijanką, ona była obiema, i to nie w sprzeczności, ale w głębokiej jedności. Była szczęśliwa, że Jezus był z jej narodu”. To „bycie” E. Stein oparte było właśnie na zdolno­ści „współodczuwania”.

III.Wczucie jako droga do przebaczenia

Filozofię E. Stein z uwagi na jej altruistyczne aspekty okreś­lić można nie tylko jako filozofię dialogu czy filozofię spotkania, ale jako filozofię miłości budującej. Prawda, która przemienia w sensie agape, równocześnie buduje miłość bez granic. Stąd kolejne przesłanie z niej wynikające – przeba­czenie – wspomaga kształtowanie uniwersalnej i globalnej jednocześnie cywilizacji miłości. Nie jest to jak wiemy – efektowne i czysto werbalne przesłanie. Nie jest to też przesłanie polegające na zapomnieniu, czym były dzieje świata, w szczególności Europy między wojnami i podczas II wojny światowej. Auschwitz stanowi tu odniesienie i spraw­dzian dla tego przesłania.

Auschwitz było miejscem zniszczenia stosunków między­ludzkich. To ta największa rana, która krwawi po dzień dzisiejszy. Znaczenie Auschwitz tkwi w pytaniu o nasze obecne więzi.

Filozofia i życie E. Stein uczy kształtowania cywilizacji miłości w dialogu po tej cywilizacyjnej zagładzie. Jak mówi cytowany wielokrotnie M. Deselaers – przedstawiciel Cen­trum Dialogu i Modlitwy w Auschwitz, które praktykuje dialog interkulturowy i interreligijny – „Uzdrowienie potrze­buje pamięci i jest możliwe tylko poprzez spotkanie. Dlatego spotkamy się «u progu Auschwitz», aby czcić ofiary i budo­wać wspólnie lepszy świat. Otwarcie serca dla drugiego jest tylko wtedy możliwe, jeżeli istnieje «zaliczka» zaufania. Stworzenie takiej «zaliczki» jest naszym zadaniem”. Dodaj­my, zadaniem, dla którego dialog napisała E. Stein.

W tym dialogu „Ważne jest milczenie i słuchanie”. Ten dialog rozpoczyna się słuchaniem. W kontekście tego słucha­nia trzeba wiedzieć, co oznacza poznanie miłością i prawda miłości. Wówczas można zadać sobie pytanie, które roz­ważane jest często w Centrum Dialogu i Modlitwy: „Co oznacza wspomnienie Auschwitz dla ciebie?”. Dopiero wów­czas możemy zacząć się uczyć, „jak budować taki świat, aby Auschwitz już nigdy nie było”. To uczenie się, zgodnie z przesłaniem E. Stein, należałoby zacząć od uwierzenia w wartości uniwersalne, dekalogiczne jako transcendentne wsporniki kultury i przyjęcia kategorii miłości jako hierar­chicznie najważniejszej. Wówczas wszystkie inne wartości będą nowej cywilizacji przydane.

E. Stein wiele rozważań poświęciła „myślom serca”. Są one „pierwotnym życiem duszy w samej jej istocie w tej głębi, która poprzedza rozszczepienie duszy na różne siły i ich działalność”. Powstają we wnętrzu serca, poprzedzają poznanie rozumowe i są od niego o wiele bogatsze. Jako takie, „myśli serca” bazują na wczuciu: „To wyczuwanie jest o wiele pierwotniejszą formą świadomości, aniżeli poznanie rozumowe; jest rodzajem świadomości, poprzedzającym roz­winięcie duchowych energii i działania. Choć wyczuwanie nie posiada jasności poznania czysto rozumowego, jednakże jest od niego bogatsze”. Uzdalniają nas one do miłości w szerokim zakresie. Uzdalniają nas również do przebacze­nia. To przebaczenie jest zalążkiem do budowania nowej cywilizacji i wznosić się winno na miłości i prawdzie prze­mieniającej, cierpiącej; na wyczuciu Transcendencji, które wzmacnia metaracjonalne wymiary kultury. Bez tego od­niesienia, czyli uzdrowienia relacji z Bogiem – a to uzdro­wienie pokazuje i zaświadcza E. Stein – budowanie cywili­zacji miłości – jako jedynej postaci kultury godnej człowieka -jest niemożliwe. Psalm 130 skłania do pokory i słuchania transcendentnego  wezwania,   które jest  zarazem orędziem dla zachowania Europy i świata:  „Jeśli zachowasz pamięć o  grzechach, Panie, Panie, któż się ostoi? Ale Ty udzielasz przebaczenia, aby Cię otaczano bojaźnią”. E. Levinas pisze, że „Miłość, jaką Bóg kocha grzesznika, jest miłością, która cierpi”. „Bóg pozwala, by grzesznik Go w pewnym sensie zranił i zabił, a pomimo to go akceptuje. Nie ma takiego grzechu, którego Bóg by nie odpuścił, nie ma takiej winy, która uniemożliwiłaby powrót do niego” – stwierdzi M. De-selaers.

Przebaczenie inicjuje zatem dialog interkulturowy i interreligijny, który wydobywa się w działaniach na rzecz poro­zumienia między „ja i ty”, między pokoleniami, między wyznaniami i między narodami. Aby jednak do niego doszło, „myśli serca” winny przejść w „pracę serca”. To sformuło­wanie nie wyszło spod pióra E. Stein. Jego autorem jest E. Levinas – filozof również pochodzenia żydowskiego, rów­nież filozof dialogu, filozof spotkania, porównywany w za­kresie przesłania swej filozofii z E. Stein. „Praca serca” przyczynia się do „naprawy ruin stworzenia” przez przeba­czenie; dzięki niemu możliwe stają się „nowe życie, szalom, pokój”. „Przebaczenie nie anuluje przeszłości, ale ją oczysz­cza, odbiera złemu czynowi skutek w postaci zniszczonej relacji”198. Uzdrowienie tej relacji to jakby zmartwychwsta­nie czasu, czyli wyłonienie się rzeczywistości wybaczonej, pojednanej. To nieroszczeniowe przebaczenie możliwe jest tylko dzięki miłości i prawdzie przemieniającej.

Ta nowa interkulturowa droga – antycypujące  odkryta i zaświadczona przez E. Stein – to budowanie siebie i cy­wilizacji „u progu Auschwitz”, które nie unika „trudnych tematów”, ale kreśli perspektywę lepszej przyszłości i naszej odpowiedzialności za nią. Stąd mocy nabierają słowa M. Deselaersa: „E. Stein nie mówi o Bogu po Auschwitz, nie pasują do niej puste słowa filozoficzne, czy teologiczne – ona tam jest”. Dodajmy, buduje pomost między rozmaity­mi postaciami wiary, nikogo nie nawraca, próbuje rozma­wiać z każdym. Jako współpatronka i duchowa opiekunka Europy ma przewodzić, wspierać i pomagać w uruchomieniu mostu, który ze strony katolickiej przerzucił II Sobór Waty­kański oraz ze strony żydowskiej dokument Dabru emet. Ma przewodzić i wspierać w zbliżaniu się innych religii i kultur, uczyć wzajemnego szacunku i braterstwa, budowa­nia wzajemnej interreligijnej i interkulturowej solidarności. Bo jeśli wiara spotyka wiarę – jak mówi R. J. Weksler-Waszkinel – możliwe jest przebaczenie.

Miłość wymaga świadectwa, nie tylko werbalnych roz­ważań. Dopełnienie czystej refleksji przez działanie, które wciela najwyższe wartości, w tym sakralne, powoduje, że otrzymujemy postać mistyki codzienności, która wyraża Transcendencję i odnosi się do normalnych, zwykłych dzia­łań ludzkich. Naturalny i nadnaturalny wymiar rzeczywi­stości przenika się. Nie ma dwóch rzeczywistości oddzie­lonych od siebie. One są zawsze równocześnie dane. Ich przeżywanie zależy od nas samych, od wymiaru głębi, który jest dla nas osiągalny z uwagi na nasz stan duchowy. Im bardziej przekraczamy swoje egoistyczne ja w kierunku dru­giego człowieka i Boga, tym bardziej partycypujemy w rze­czywistości nadnaturalnej – głębokiej, niewidzialnej, a tym samym dosięgamy Prawdy-Absolutu-Boga – Chrystusa. Stąd tu, na ziemi, możemy chodzić w Prawdzie i w Świetle.

Oczywiście, gdy odpowiednio zainwestujemy w nasze życie duchowe poprzez ćwiczenia umożliwiające przekraczanie siebie, oddalanie się od świata konsumpcji i poświęcenie się dla drugiego, dla wspólnoty, dla społeczeństwa, dla ludzi. Uczenie się Bliźniego w oparciu o wczucie to kolejna przesłanka dla filozofii interkulturowej z refleksji i życia Edyty Stein.

Prof. dr hab. Anna Grzegorczyk, UAM

Fragmenty książki Ponad kulturami. Uniwersalizm Edyty Stein, Wydawnictwo Poznańskie 2010, s. 145-161.